Jarek wrócił w końcu z pracy. Czekała na niego ryba z ziemniaczkami i surówką. Nikoś na szczęście usnął. Mieli chwilę, żeby pogadać.
– Jak ci minął dzień? – zapytał mężczyzna, nie spodziewając się chyba długiego wywodu, który za chwilę wygłosi jego żona.
– Jakoś minął, ale czuję się taka pusta. Mam wrażenie, że nic cały dzień nie robię, a jestem ciągle zmęczona. Zajmuję się tylko dzieckiem, ogarniam dom, a i tak wszędzie bałagan. Popatrz tylko, jak my mieszkamy. Czy to się nigdy nie skończy…
– Dominika, brałaś tabletki? – przerwał jej mąż.
– Brałam – odpowiedziała tym razem krótko.
Jarek szczerze martwił się o żonę. Już kilka razy wyznała mu, że ma myśli samobójcze. Bał się nie tylko o nią, ale i o synka. Do czego mogłoby dojść , gdyby autodestrukcyjne myśli jego żony przerodziły się w czyn? A co jeśli zrobiłaby coś dziecku? Przecież takie tragedie się zdarzają. On musiał pracować, żeby mieli z czego żyć, a i tak się nie przelewało. Nie był w stanie pilnować ich cały dzień. Dobrze, że w porę zawiózł żonę do poradni zdrowia psychicznego. Teraz była pod stałą opieką lekarza. Farmaceutyki, które brała mogły uratować ich rodzinę, dlatego gdy Dominika miała gorszy nastrój pytał, czy je zażywa.
– A jak tam w pracy? – spytała, żeby zmienić temat.
– Dziś spokojnie – odpowiedział lakonicznie Jarek.
Ich rozmowy prawie zawsze wyglądały podobnie. Ona rozwodziła się nad drobiazgami, szczegółowo opisywała przebieg dnia, mówiła wiele o emocjach i oczywiście o dziecku. On krótko i zwięźle podsumowywał ośmiogodzinny dzień pracy i ucinał rozmowę, jakby chciał grubą kreską odciąć się od zawodowej rzeczywistości i po prostu odpocząć. Młodym małżonkom często trudno było znaleźć wspólny temat, oprócz spraw dotyczących ich synka. To ich łączyło. A przecież jeszcze parę lat temu mieli tyle tematów do rozmów, snuli razem marzenia i wyobrażali sobie wspólną „świetlaną” przyszłość.
cdn.