Codzienność Pory roku

Opowieść z choinką w tle

To opowiadanie dedykuję  młodym mamom (tym, które chorują na depresję, ale nie tylko) oraz wszystkim osobom zmagającym się z tą chorobą.

Część 1

Świat spowolnił swój bieg. Dominika czuła, że zbliża się zima. Umysł miała coraz bardziej ospały, ruchy stonowane, oszczędniej dobierała słowa. Najchętniej zaszyłaby się w dziupli i zapadła w sen zimowy, jak to robiło wiele stworzeń w tym okresie roku. Natura jest jednak mądra. Czemu człowiek w pełni nie korzysta z jej dobrodziejstw? Nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że nie może pozwolić sobie na ospałość. Miała przecież małe dziecko. Kilkumiesięczne niemowlę nie poradziłoby sobie bez niej. Mąż był w pracy. Ona razem z synkiem w domu.

Rano Dominika z Nikosiem byli jeszcze na badaniu stawów biodrowych – standardowa procedura, ale trzeba było ją „zaliczyć”. Na szczęście stawy malca były w normie. Po powrocie do domu na młodą mamę czekało jeszcze do powieszenia pranie, musiała też wykombinować co zrobić na obiad dla siebie i Jarka, gdy wróci z pracy. Nikodem miał na dziś gotowe danie ze słoiczka. Dominika nie miała czasu bawić się tego dnia w gotowanie domowego obiadku dla synka. Tyle spraw, tyle obowiązków przy małym dziecku i to poczucie odpowiedzialności za drugą, całkowicie zdaną na nią osobę, a przy tym wszystkim nie radziła sobie przecież sama ze sobą.

Od pewnego czasu ta niespełna trzydziestoletnia kobieta zmagała się z depresją. Pojawiła się ona po porodzie w postaci niegroźnego „baby blues’a”, jednak już po kilku miesiącach okazało się, że to coś poważniejszego. Nie mogła spać, na przemian traciła apetyt albo objadała się kompulsywnie, zagłuszając stres. Do tego te pesymistyczne myśli, poczucie beznadziei, a niekiedy napady gniewu, który tak naprawdę był przejawem bezsilności. Nie brało się to znikąd. Już przed ślubem Dominika miewała słabsze miesiące. Na ostatnim roku studiów, w trakcie pisania pracy magisterskiej, z powodu przeciążenia nauką i trudnej sytuacji w domu rodzinnym, przeżyła załamanie, które zakończyło się wizytą u specjalisty i lekami. Postawiło ją to na nogi. Dokończyła magisterkę, obroniła się, podjęła pracę, jednak widmo depresji już nigdy nie zniknęło z jej życia. 

cdn.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *